poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział III "My jesteśmy ze Sobą..."


Nie mogłam znieść tego co przed chwilą zobaczyłam u Mojej matki w pokoju. To było niedorzeczne jak ona w ogóle mogła? Jeszcze z Nim?! Nie mogę tego pojąć i nie wiem czy dam radę. Przykryłam twarz poduszką i próbowałam zasnąć jednak nie mogłam z wiadomych przyczyn.  Przed oczami cały czas miałam tą sytuację i ich miny. Wróciłam do pozycji siedzącej. Zupełnie nie wiedziałam co z Sobą zrobić. To wydarzenie było śmieszne a zarazem straszne i to jak. Wysunęłam szufladę z szafki nocnej i wyciągnęłam papierosy. Wyciągnęłam jednego i zaczęłam szukać zapalniczki. Po jakimś czasie poszukiwania się skończyły a ja mogłam w spokoju zapalić. Odpaliłam papierosa i się zaciągnęłam. Przymknęłam na chwilę oczy i ujrzałam tą scenkę. Nie mogłam pohamować śmiechu. Teraz to mnie bawiło.
-Nie wiedziałem że palisz...-usłyszałam. Otworzyłam oczy i ujrzałam Jego stojącego w progu.
-Nie wiedziałam że sypiasz z Moją matką-odpowiedziałam z kpiną. Nadal paliłam papierosa a on nic nie mówił. Nie wiem czy nie chciał nic powiedzieć czy po prostu nie wiedział co. Obrócił się i chciał wyjść jednak przystanął i się odwrócił.
-Melanie się nie dowie prawda?-zapytał z nadzieją. Spojrzałam na Niego jak na kretyna.
-Żartujesz sobie? Oczywiście że się dowie i to w najbliższym czasie. Nie lubię Jej ale nie będziesz tak z Nią postępował.
-Proszę Cię nie rób tego.-zaczęłam się śmiać.
-Nie żartuj Sobie ze mnie nikogo nie będziesz tak traktować zrozum to. A teraz żegnam. Chyba że chcesz aby Melanie dowiedziała się szybciej.-Po tych słowach zniknął. Usłyszałam tylko dźwięk zamykających się drzwi. Jeżeli nie zdążyłyście załapać kto to był to was oświecę był to Zayn. I tak to właśnie on zabawiał się z Moją mamą. No cóż żyć nie umierać po prostu-czujecie ten sarkazm?



“Jeden wieczór, a potrafił zrobić w mojej głowie taki 
chaos, że nie mogę sobie z nim poradzić.”

Obudziłam się rano spojrzałam na zegarek. Pomrugałam parę razy bo myślałam że śnię. Pierwszy raz w życiu obudziłam się o 5:30. Wstałam leniwie i wgramoliłam się do łazienki. Wzięłam długi zimny prysznic od razu się obudziłam. Zawinęłam się ręcznikiem i zeszłam na dół. Zaparzyłam sobie kawę i rozkoszowałam się jej smakiem. Włączyłam telewizor i rozsiadłam się na sofie. Oczywiście o tej godzinie nic ciekawego nie było więc zostało mi oglądanie bajek. Przełączałam kanały po kolei. Myśląc że natrafię na coś do zniesienia.
-Gumisie? Spoko-powiedziałam do siebie i położyłam się na kanapie. Bajka dopiero się zaczynała więc leciała piosenka, którą nie wiem jak to możliwe znałam i zaczęłam ją śpiewać.
-Gumisie harcują, po lesie szarżują, wszędzie dziś słychać donośny ich śmiech, zawsze zwycięskie, waleczne, rycerskie, każda przygoda zapiera nam dech. Zobacz saaaam...-usłyszałam kroki.
-Dobrze się czujesz?-tak to była moja mamusia.
-Jak widać wszystko jest w jak najlepszym porządku kochana mamusiu. A teraz mam pytanko jak tam po wczorajszym?-uśmiechnęłam się i puściłam do Niej oczko.
-Ronnie przestań.-powiedziała zakłopotana ale sama się śmiała.
-No nie wstydź się dobry był?-nie mogłam się powstrzymać od śmiania.
-Ronnie wiesz bo On...
-Mamo ja tylko żartowałam nic nie chce wiedzieć.-Zebrałam się z kanapy i skierowała się do swojego pokoju.
-Nie wiedziałam że mam tak zgrabną córkę.-powiedziała na odchodne.
-Mam to po mamusi.-puściłam Jej buziaczka w powietrzu i poszłam się wysuszyć i ogarnąć. Ułożyłam włosy i lekko się pomalowałam po czym skierowałam się w stronę szafki. No to kłopoty nastolatki w co mam się ubrać? wyjęłam czarne legginsy i białą bokserkę do tego jeszcze jeansowa kamizelka i czarne trampki i byłam gotowa. Złapałam szybko torbę i wyszłam. Dzisiaj postanowiłam że do szkoły pójdę pieszo. Miałam wystarczająco dużo czasu aby pozwolić sobie na wolny spacerek. Nie zwracałam uwagi na czas i nawet nie zorientowałam się kiedy już stałam pod drzwiami szkoły. Weszłam do budynku i czekałam tylko na zaczepki jednak ich nie było. W moją stronę były kierowane tylko szczere uśmiechy. Pozytywne zaskoczenie na początku dnia. Może ten dzień będzie bardzo udany. No będzie w końcu powiem Melanie co wyprawia Malik...




“Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia, a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni przez całe życie czytają o dalekich lądach i śnią o przygodach, a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i ruszają na spotkanie swoich marzeń.”

Nigdzie nie spotkałam Melanie a lekcje już się skończyły byłam na Siebie zła. Jak widać Zayn nieźle ją przede mną ukrywał. No nie dziwie się mu. Też bym się bała jej reakcji. Te jej dziesięciu centymetrowe paznokcie raczej krzywdę umieją zrobić. Tylko jestem ciekawa co mu zrobi jak się dowie. W końcu niby tak się kochają. Poszłam do szafki szkolnej i schowałam do Niej niepotrzebne mi książki. Zamknęłam szafkę i doznałam szoku gdyż za drzwiczkami stał Malik z uśmiechem na tym chytrym i parszywym ryjku.
-Czego chcesz?-warknęłam na Niego.
-Mam nadzieję że zmieniłaś zdanie co do tego aby powiedzieć o wszystkim Melanie.-spojrzałam na niego głupkowato.
-Chyba się nie zrozumieliśmy Malik. Wczoraj ci powiedziałam że ona się o wszystkim dowie. Jak widzisz zdania nie zmieniłam.-zdążyłam odejść krok w przód a On chwycił moją dłoń.
-Proszę Cię nie rób tego.-na to tylko prychnęłam. Poszłam dumnie korytarzem wzrokiem szukając Melanie.
-Jest!-pomyślałam gdy ją zobaczyłam. Za jakiś czas stałam już obok niej. A ona wlepiała we Mnie swoje gały, a uwierzcie mi na słowo to już nawet parzyło.
-Mam ci coś do powiedzenia. Uwierz mi to jest bardzo ważne.-zaczęłam rozmowę.
-Słucham-powiedziała dziwnym głosem i spoglądała cały czas na mnie.
-No więc Zayn...-nie było mi dane skończyć gdyż Zayn wyskoczył za Moich pleców. Położył rękę na moim ramieniu.
-Lepiej ja to powiem-powiedział i kontynuował.
-Ja i Ronnie jesteśmy ze sobą.-nie mogłam uwierzyć w to co on właśnie powiedział.
-Że co?!-wrzasnęła na całą szkołę Barbie a każdy spojrzał w naszym kierunku ja stałam jak wryta i nic nie mogłam z siebie wykrztusić.
-To-powiedział Malik. Złapał dłonią mój podbródek i przyciągnął do Siebie. I tak o to Ja czyli Ronnie Miller pocałowała się z największym palantem i uwodzicielem w szkole Zaynem Malikiem. Usłyszałam tylko prychnięcie i dźwięk odchodzącej osoby. Malik się ode mnie okleił. Każdy stał i wlepiał w nas swoje oczyska. Poczułam się jak idiotka więc odwróciłam się na pięcie i wyszłam z tego chorego budynku z równie chorymi ludźmi.
-Zaczekaj!-usłyszałam za Sobą. Wiedząc że to był Malik przyspieszyłam.
-Co się stało? Wiem że Ci się podobało-powiedział z cwanym uśmieszkiem stojąc przede mną.
-Palant!-chciałam go ominąć jednak mi na to nie pozwolił. I chwycił mnie za nadgarstek.
-Wiesz co z natury jestem grzeczna i nie używam takich słów tak samo jak i się tak nie zachowuję.-powiedziałam.
-Jak?-zapytał. Podniosłam nogę no góry a fakt był taki że Malik dostał z kolanka w krocze.
-Spierdalaj!-powiedziałam. I uwolniłam się z uścisku chłopaka. Przybliżyłam usta jego ucha.
-I właśnie o takie zachowanie mi chodziło kochanie....


***

No i nie wiem czy się komuś spodoba czy nie no ale co tam pisze dla Siebie bo sprawia mi to przyjemność ;d
I strasznie wam dziękuję za Tak miłe komentarze. One motywują mnie do działania;*
No i Kocham was <3

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział II "Przeprasza się za coś bardzo złego..."

Taki wklejek :
W tym rozdziale pojawi się matka Ronnie i ogólnie już się będzie pojawiała.
Jennifer Miller


_____________________________________________________________________
Było to dla mnie strasznie miłe że każdy mi gratuluję. Przecież Ja tylko zaśpiewałam. Jednak byłam dumna z jednego odgryzłam się Malikowi i Melanie. Może to nie było nic wielkiego, jednak dla mnie w końcu było to coś. Taka cicha myszka jak ja została zauważona w momencie takim, który właściwie miał mnie jeszcze bardziej skompromitować. Wreszcie pokazałam na co Mnie stać. Ale jedno też mnie bolało. Wszystkie znane twarze, które tylko chciały mnie unikać i wyzywały mnie teraz stoją ze mną i rozmawiają jak gdyby nigdy nic. Nie wiem czy to moja wina że jestem taka łatwowierna i słaba, ale teraz wiem że muszę być silna i tak NA PEWNO będzie. Wyszłam z sali kierując się do łazienki. Stanęłam przed lusterkiem i spojrzałam w Swoje odbicie.
-Dasz radę!-powiedziałam do Siebie i się uśmiechnęłam. Wyszłam z łazienki i skierowałam się na dalsze lekcję. Dzień minął mi znakomicie. Czułam się bardzo fajnie jednak też niepewnie. Czy tak już będzie zawsze? Czy to tylko ten jeden dzień i wszystko wróci do przeszłości? Teraz tego nie wiedziałam i nie byłam pewna czy chce znać odpowiedź.



"Po krętej i da­lekiej drodze pełznę do ce­lu. 
I ten mur tuż przed nim. 
Z ce­gieł lat niewiary w siebie."

Wyjrzałam przez okno. Słońce świeciło i zachęcało do wyjścia na jakiś spacer. Tak i zrobiłam. Wyszłam i skierowałam się do parku. Usiadłam na ławce w samym środku parku. W oddali bawiły się dzieci wraz z Matkami. Dla mnie było to nieznane uczucie. Nie pamiętam kiedy zamieniłam ze swoją mamą kilka słów. Nie mamy ze sobą dobrego kontaktu. Nie wiem czy ona uznaję mnie jako swoją córkę czy nie. To pewnie dlatego że urodziła mnie mając zaledwie piętnaście lat. Nie było jej łatwo wiem o tym ale czemu ona obarcza winą mnie a nie siebie.? Przecież to Ona kochała się z tym kolesiem, którego nawet nie znam. I raczej go nie chcę poznać. Rozumiem byli młodzi, ale on ją zostawił samą z dzieckiem, którego nie chciał... I to wszystko wyjaśnia. Nie chciał. Mnie... Zastanawiam się czasami czy Moja matka mnie chciała. Czy nie chciała mnie przypadkiem usunąć. Przecież tylko Jej zawadzam. Nie wiem czy mnie kocha. Nigdy nie usłyszałam od Niej tego słowa chociaż bardzo bym tego pragnęła. Jedna łza samotnie spłynęła po moim policzku. Nie zwróciłam na Nią uwagi pozwoliłam aby dalej płynęła. Poczułam czyjąś obecność. Odwróciłam się w bok. Obok mnie siedziała dziewczynka. Uśmiechnęłam się promiennie.
-Czemu płaczesz?-zapytała po chwili.
-Wiem czasem życie jest takie niesprawiedliwe. A człowiek musi sobie czasem popłakać aby to z siebie wyrzucić.
-Ale ty już nie płacz dobrze?-spojrzałam na Tą dziewczynkę nie wiedziałam co powiedzieć. Pierwszy raz widziałam ją na oczy, jednak ona potrafiła wywołać na Mojej twarzy uśmiech.
-Obiecujesz?-odezwała się kolejny raz.
-Obiecuję.-kolejny raz tego dnia się uśmiechnęłam.
-A teraz wracaj już do domku bo będzie padać.-Spojrzałam się w chmury nie zapowiadało się na deszcz. Świeciło słońce i nie było ani jednej chmury.
-A księżniczka jak się nazyy...-odwróciłam się w stronę gdzie jeszcze przed chwilą siedziała dziewczynka jednak teraz już jej tam nie było. To było strasznie dziwne zachowanie. Nawet jak na małą dziewczynkę. Rozumiem że dzieci są ufne no ale czy każde dziecko podchodzi do obcej dziewczyny i jeszcze z nim rozmawia jakby ją znała. Ja nie wiem ale na pewno tak bym nie postąpiła. Wstałam z ławki i skierowałam się w stronę domu.
-No i 30 minut drogi przede mną-pomyślałam i szłam dalej.Całą drogę szłam i rozmyślałam. Gdy przeszłam już praktycznie 3/4 drogi zaczął padać deszcz. Dobrze że na razie tylko kropiło i mogłam jeszcze uciec przed ulewą. Biegiem wleciałam do domu. Wydawało mi się że nikogo nie było. I tak było lepiej. Weszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Usiadłam na blacie. Po jakimś czasie usłyszałam jakieś stukanie dobiegające z pokoju mojej Matki. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to ta że ktoś się do nas włamał...


"Zdrada to cios, które­go nie ocze­kujesz. 
Jeśli dob­rze poz­nasz swo­je ser­ce,
 to nig­dy Ci ta­kiego ciosu nie za­da. 
Będziesz bo­wiem znał je­go naj­tajniej­sze 
marze­nia i je­go tęskno­ty, i będziesz je sza­nował. 
Nikt nie może uciec przed włas­nym ser­cem. 
Dla­tego le­piej słuchać, co ono mówi. 
Aby żaden nies­podziewa­ny cios nig­dy Cię nie dosięgnął."

Zeskoczyłam z blatu nadal trzymając szklankę w dłoni. No co może się do czegoś jeszcze przydać tak.? Podeszłam na paluszkach pod drzwi i nadal słyszałam stuknięcia, które teraz następowały coraz częściej. Zdziwiłam się. Złapałam za klamkę i ujrzałam Moją Mamę w łóżku z jakimś kolesiem. Uwierzcie Mi to jest ostatnia rzecz jaką chce zobaczyć córka. Upuściłam szklankę, którą nadal miałam w ręce. Odłamki szkła powędrowały w każde możliwe miejsce i kierunek w pokoju. Teraz dopiero zwrócili uwagę na to że tu jestem. Najpierw zareagowała moja mama a potem ten typ, który się odwrócił.
-O mój Boże...-powiedziałam i skierowałam się do mojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam. To musi być sen albo ja jestem w jakimś durnym programie i za jakiś czas ktoś wyleci i krzyknie.
-MAMY CIĘ!-Jednak na to się nie zapowiadało. Położyłam się na łóżku i nie mogłam uwierzyć w to co się tam wyprawiało. Mogła chociaż te głupie drzwi zamknąć i nic by się nie stało a teraz ten obraz będzie mnie prześladował po nocach. Usłyszałam jak drzwi się otwierają a w Nich staję moja rodzicielka. Usiadła na krawędzi łóżka i nic nie mówiła. Patrzałam na Nią zmuszając ją tym samym aby się wreszcie odezwała.
-Przepraszam-powiedziała cicho. Myślałam że powie coś więcej jednak tak nie było.
-Nie przep­raszaj. Przep­rasza się za coś bar­dzo złego. Za coś, co czy­ni Cię pus­tym w środ­ku a zarazem smut­nym i win­nym. Przep­roś najpierw samą siebie za to, że poz­wo­liłaś aby takie zdarzenie w ogóle miało miejsce. Po­tem przep­roś, tym sa­mym obiecując, że już nig­dy nie będzię miało takie zdarzenie miejsca. W in­nym ra­zie, twe słowa poz­ba­wione są wartości. A teraz wyjdź.-powiedziałam zimnym głosem. Moja Matka wstała i wyszła. A ja zostałam z rozmyśleniami sama. Jak to teraz będzie. Przecież to nie może tak być. Nie z nim. Nie teraz...


***

Wyszło jak wyszło. Jednak mam nadzieje że komuś przypadnie do gustu. Kiedy następny? Sama nie wiem może uda mi się jeszcze napisać przed wyjazdem na koncert. A na koncert jadę już w Piątek. Może się udać a może też nie. Jednak to też zależy od was ;) Co sądzicie i wgl.?
No i ogólnie pozdrawiam moją Nike! która cały czas spamiła o to kiedy wreszcie rozdział. I ogólnie  ten oto rozdział pojawił się dzięki Niej ; * Kocham cię Zjebie! <333
Ogólnie Kurewsko was wszystkie kocham ! <3333

Obserwatorzy